wtorek, 31 maja 2011

Sempre Pizza e Vino - Viva la Pizza!

Świat kocha pizzę i ja też. Uczucie narodziło się we mnie pewnego deszczowego dnia, gdy po kilkunastogodzinnej podróży samochodem, znalazłam się w niewielkim miasteczku na północy Włoch. Sezon turystyczny już dawno minął, było ciemno, spokojnie i zimno jak diabli.

W poszukiwaniu czegoś do jedzenia trafiłam do trattorii, a przynajmniej tak mi się wydaje, że to była trattoria, bo od tego dnia minęło już sporo lat. Przy kwadratowych stolikach przykrytych zwykłą ceratą w czerwono-białą kratkę siedzieli włącznie miejscowi. Wówczas, o święta naiwności!, myślałam, że trafiłam do włoskiego odpowiednika naszego baru mlecznego i byłam załamana. Głód i zmęczenie kazały jednak zamawiać, więc zdecydowałam się na pizzę „cztery sery”.

O Madonna! Cóż to była za pizza! 

Cieniutkie ciasto z wysokim brzegiem, wyraźne smaki każdego sera, wszystko idealnie się komponowało, było świeżutkie i niebiańsko pyszne.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że czas być może nieco ulepszył smak owej pizzy i nie ma szans, bym powtórzyła to doświadczenie, bo taka potrawa nie istnieje. Więc nie skreślam od razu wszystkiego, co nie zbliżyło się do ideału, ale dzięki tej niewielkiej włoskiej jadłodajni wiem, że pizza może być dziełem sztuki.

Dlatego mimo, że lubię pizzę, to moim zdaniem zamawianie jej jest czynnością wysoce ryzykowną. Ale wreszcie mam dobrą wiadomość: znalazłam w Gdańsku miejsce, gdzie perspektywa otrzymania talerza z włoskim przysmakiem nie wzbudza mojego przerażenia. Wręcz przeciwnie, bo przywołała opisane wyżej wspomnienie: trochę przez obrusy w biało-czerwoną kratkę, ale głównie z powodu dobrej pizzy.

Sempre Pizza e Vino ma świetną lokalizację. Kiedy już turysta sfotografuje się z Neptunem, pospaceruje Długim Pobrzeżem i dotrze do Targu Rybnego, to (jeśli jeszcze dotąd nie zdecydował się na jakiś lokal) z pewnością jest śmiertelnie głodny. Restauracja jest malutka, ale w sezonie kusi wystawionymi na zewnątrz prostymi drewnianymi stołami, na których bieleją obrusy. Nic tylko przysiąść i zamawiać – widok na Motławę za darmo. Jeśli jednak ktoś zechce wejść do środka, tym lepiej. Lokal utrzymany jest w klimacie włoskiej trattorii, gdzie równie ważne jak jedzenie jest swojski klimat. Wystrój prosty, króluje czerń i biel, menu wypisane kredą na tablicy, na półkach wystawione oliwy w różnych smakach, a drewniana skrzynka ze świeżą bazylią stoi na kontuarze wieczorem listki są już bardzo obskubane - dobry znak. Obsługa (sympatyczna) jest na wyciągnięcie ręki, można podpatrzeć jak kucharz formuje placek, dopytać o stosowane składniki albo obejrzeć z bliska tarkę do sera –przyjemne urozmaicenie wizyty. W tle słychać włoską muzykę, jednym słowem wszystko tu ma ręce i nogi, widać, że ktoś przemyślał sprawę wystroju zanim otworzył lokal.

Teraz menu – króluje oczywiście pizza. Na cienkim cieście, bardzo godnym polecenia, należy od razu jasno powiedzieć. Ładnie upieczona, dobrze wyważona ilość nadzienia do ilości ciasta i naprawdę smaczna. Jedyne czego bym się czepiała (bo ja z natury jestem czepialska), to przy pizzy ze szpinakiem spodziewałabym się więcej zielonego koloru, tymczasem na moim placku było tylko kilka niewielkich szpinakowych wysp. Indagowana kelnerka wyznała, że to taki „skoncentrowany smak” – widziałam już takie rozwiązania, ale mnie nie przekonują, bo szpinak mi smakował i chętnie zobaczyłabym go w większych ilościach. To samo dotyczy pizzy z gorgonzolą – aromatycznego sera też nie było zbyt dużo.

Ale teraz przejdę do pizzy, którą mi tam polecono i sama też zamierzam to robić: Di Parma. Sama pizza jest klasyczna: sos pomidorowy, mozzarella, szynka parmeńska i dodatkowo podawana jest z sałatką. Niby nic szczególnego, ale owa sałatka jest na wierzchu. Na gorącej pizzy, rozłożona jest rukola, pomidorki koktajlowe, wszystko skropione oliwą i posypane płatkami parmezanu – dla mnie bomba! 

Deserów niestety nie próbowałam, bo jedna cała pizza to i tak za dużo jak na moje możliwości. Najbardziej kusiło oczywiście tiramisu, może następnym razem dam się skusić.

Reasumując: bardzo smaczna pizza na przepysznym cieście. Wyróżnia się bardzo na plus wśród krajowej oferty włoskiej kuchni (w większości przypadków należałoby raczej powiedzieć: pseudo-włoskiej). Właściwie nie bardzo mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jadłam taką smaczną pizzę.

Harmonijny wystrój przyciąga uwagę i wszystko razem sprawia wrażenie, że naprawdę, choć na chwilę, przenieśliśmy się na południe Europy. 

Ceny – raczej wysokie (chociaż bynajmniej nie horrendalne, najtańsza Margherita 18 złotych, wspomniana Di Parma – 32), ale biorąc pod uwagę lokalizację niespecjalnie mnie to dziwi. Poza tym brutalna prawda jest taka, że jeśli za pizzę płacę 10 złotych, to w większości przypadków nie jest warta złamanego grosza. Nie żałowałam wydanych tam pieniędzy, byłam już dwa razy i podejrzewam, że jeszcze wrócę. 

Anka

Sempre Pizza e Vino, Targ Rybny 11, Gdańk
kwiecień i maj, 2011

1 komentarz:

  1. Wypatruję z niecierpliwością nowego smaku z Trójmiasta! Nie dajcie długo czekać :)

    OdpowiedzUsuń